Dokładnie dzisiaj 17 października 2017 mija 1 rok od kiedy oficjalnie oznajmiłam światu, że otwieram flairup! I nie na prawdę nie mam pojęcia kiedy to minęło! Sama nazwa i koncepcja flairup powstała co prawda już trochę wcześniej, ale dokładnie rok temu przestała być jedynie wymysłem w mojej głowie i została upubliczniona wraz z otwarciem tego fanpage na Facebooku. To jeden z tych momentów, gdzie wiesz, że skaczesz na głęboką wodę, na główkę i nie masz pojęcia co się stanie. Żeby jednak dojść tam, gdzie się chce trzeba zrobić ten pierwszy krok.
Pamiętam moment dokładnie sprzed roku, gdy publikowałam pierwszą informację o flairup. Siedziałam z laptopem na łóżku, post był już gotowy do opublikowania, więc z ogromnym przerażeniem w oczach zapytałam tylko „czyli, że to tak już?”. No i już. Co mogę powiedzieć o tym pierwszym roku? Był to zdecydowanie czas pełen wzlotów i upadków. Genialnych pomysłów, które nigdy nie ujrzały światła dziennego oraz tych, które już widzicie, albo zobaczycie wkrótce. Ogromna lekcja cierpliwości, pokory i determinacji. Sprawdzian każdej możliwej kompetencji, które już posiadałam. Skok na głęboką wodę, w której pływać uczyłam się na bieżąco.
Czy było łatwo? Oj, zdecydowanie nie. Nawet mając świadomość tego, co czeka przedsiębiorcę nie jest się w stanie przygotować na to, jak wygląda rzeczywistość. W szczególności tego, który działa sam, robiąc coś, co wcale nie jest takie oczywiste. Największa walka jaką stoczyłam w tym roku, to ta z samą sobą. Bo Twój szef nie powie Ci, że robisz dobrą robotę, że widzi jak się rozwijasz i świetnie sobie radzisz. Takie informacje dostajesz od nieznajomych Ci osób, klientów, uczestników szkoleń i bliskich, którzy pomagają Ci wstać za każdym razem kiedy znowu upadniesz boleśnie na tyłek. Nikt nie powie Ci na czym warto skupić się najpierw, a co zostawić na później. Uczysz się na własnych błędach i sukcesach.
Czy było warto? Zdecydowanie tak! Nawet, gdy przychodzą chwilę zwątpienia, gdzie jedyną opcją pozostaje zakopać się z powrotem pod kołdrą z gorącą herbatą, albo wyjechać w góry i odciąć się od wszystkiego. Bo widzisz, potem ktoś przychodzi i mówi, że dzięki Twojej pomocy radzi sobie coraz lepiej, dziękuje za sugestie, dzięki którym idzie pewniej do przodu. I to wynagradza całą resztę. Oj tak. To był na prawdę intensywny rok. Jednakże nie mam zamiaru zwalniać, bo flairup dopiero nabiera rozpędu i zaczyna się rozkręcać.
Dziękuję, że jesteście ze mną!
Poniżej znajdziecie 4 najważniejsze lekcje, które wyniosłam z pierwszego roku działalności.
LEKCJA 1 – Trochę o mnie.
Oszalałam, co? 1 urodziny flairup, wszyscy czekają na jakieś lekcje po roku działalności, podsumowania, najlepiej oparte o liczby, a ja chcę wam pisać o sobie. W tym momencie flairup to ja. Dlatego chcąc poznać flairup warto poznać również mnie.
Jestem człowiekiem AKCJA, który lubi gdy dużo się dzieje, a jeszcze lepiej, gdy trzeba to „dużo” ogarnąć i sprawić, że zadziała. Mam średnio milion pomysłów na minutę, zarażam pozytywną energią i uważam, że nie ma rzeczy niemożliwych (wystarczy tylko znaleźć odpowiedni sposób i iść do przodu). Z ogromną przyjemnością dzielę się swoją wiedzą, wspieram w rozwoju i wykorzystywaniu swoich mocnych stron do osiągania celów. Lubię się uczyć, więc pochłaniam nową wiedzę w dużych ilościach i znajduje jej zastosowanie w codziennych zadaniach. Dlatego tak ważne dla mnie w pracy są różnorodne zadania. Dbam o to, żeby dawać jak najwyższą jakość innym i walcząc przy okazji ze swoim nadmiernym perfekcjonizmem. Pracując z innymi pobudzam do działania. Zamiast gotowych rozwiązań pokazuję drogę, pomagam dostrzec to co najlepsze i w jaki sposób można to wykorzystać. Zawsze daje 200% siebie w tym co robie i idę do przodu niezależnie od przeciwności.
A tak serio, to jest to lekcja numer 1: Zacznij od siebie. Poznaj się dobrze i dowiedz się, czego tak na prawdę potrzebujesz.
Niezależnie od posiadanego doświadczenia, czy kompetencji jesteśmy przede wszystkim ludźmi, którzy mają swoje potrzeby, aspiracje i marzenia. Zamiast na siłę wpasowywać się w utarte schematy warto zacząć od tej drugiej strony. Poznaj siebie i stwórz sobie samemu warunki do życia, które Ci odpowiadają. To Ty odpowiadasz za swoje doświadczenie. To Ty sam, nie ktoś inny przeżywasz swoje życie. I to wszystko niezależnie od tego, czy prowadzisz swoją firmę, pracujesz, czy studiujesz. Warto zatrzymać się więc na chwilę i zacząć od siebie. Nasza kariera jest tym czym chcemy, aby była, a nie tym, co narzucają nam ludzie dookoła. Dopóki więc nie znamy siebie, nie dowiemy się czego nam potrzeba, będziemy jedynie spełniać życzenia innych, realizować ich marzenia, a nie własne. Prowadząc swoją firmę masz świadomość, że każdy ma wobec Ciebie swoje własne oczekiwania i dobre rady, co robić, jak wyglądać, co jest najważniejsze. Trudno jest pozostać w tym wszystkim w pełni sobą. Są momenty, gdzie zatracasz się w tym, co uważasz że wymagają od Ciebie inni, po to by upaść boleśnie, bez sił na tyłek i stwierdzić, że to nie w tę stronę powinno wszystko zmierzać. Co wtedy? Analizujesz sytuację i wracasz do dopasowania tego co robisz do siebie, a nie na odwrót. Czasem wymaga to wprowadzenia drobnych zmian, czy poprawek. Czasem wywrócenia całej firmy do góry nogami. Jedno jest pewne. Nie warto brnąć w coś wbrew sobie samemu.
LEKCJA 2 – Czasem zwolnij. Słuchaj tego, co mówi Twój organizm.
W lekcji pierwszej pisałam o tym, jak ważne jest to, aby dopasować firmę czy swoją pracę, do tego co jest dla nas najważniejsze i czego chcemy. Dzisiaj o tym, że ta lekcja nie zawsze jest taka łatwa do realizacji. Bo wiecie, wszystko pięknie się mówi. Wiem, co jest dla mnie w życiu ważne. Wiem, w jaki sposób chcę pracować. Teraz trzeba jedynie trzymać kurs i z niego nie zbaczać. Ale co, jeżeli się pomyliliśmy? Albo działania, które dopasowaliśmy wcale nie działają jak trzeba? Co jeżeli wciskamy gaz do dechy żeby urzeczywistnić nasze plany i zapominamy przy okazji o tym, że przecież obiecaliśmy sobie znaleźć czas nie tylko na ich realizację.
Jedną z najfajniejszych, a zarazem najtrudniejszych elementów własnej firmy są nieograniczone możliwości i nieograniczony czas na ich realizację. Przecież pracujesz dla siebie, więc nie będzie w tym nic złego, że w weekend zrobisz zaległe zadania, zarwiesz nockę, albo dwie. Własna firma bywa pracą 24/7. I to nawet jeżeli tego nie chcesz. Realizujesz plany, projekty zadania, odpowiadasz na maile, tworzysz i robisz. Ale to jeszcze nie wszystko. Poza tym wszystkim jest jeszcze Twoja głowa, która działa cały czas. Analizuje, generuje pomysły, kombinuje i po prostu myśli. Czy przyspieszając do pełnych obrotów rzeczywiście wszystko zadzieje się szybciej? Nie sądzę.
Czasem przychodzi dzień, w którym po prostu Ci się nie chce. Siedzisz i scrollujesz Facebooka, bo próbujesz zabrać się za coś do zrobienia i w rezultacie nie robisz nic konstruktywnego. No, ale jesteś przecież zajęty.
Kwestia z własną firmą wygląda jednak tak, że nikt nie płaci Ci, za to że będziesz zajęty. Więc jeżeli siedzisz i robisz wędrówkę gdzieś w dalekie odmęty Internetu warto po prostu odejść od komputera, zrobić coś zupełnie oderwanego od Twojego biznesu, jak czytanie książki, wyjście na spacer, spotkanie ze znajomymi, ugotowanie czegoś czy bazgranie na kartce papieru. Nie jesteśmy cyborgami i warto o tym pamiętać.
Nie jesteś w stanie codziennie zaprogramować się na pełną efektywność! Daj sobie odpocząć. Wyznacz sobie wakacje. Dbaj o to, żeby mieć czas też dla siebie i na własne potrzeby i zainteresowania poza pracą. Dziś wyjątkowo nie możesz sklecić dwóch zdań, żeby napisać artykuł? Zajmij się czymś innym. Upewnij się, że skoro wiesz już czego oczekujesz od pracy i życia – ma to odzwierciedlenie w rzeczywistości.
LEKCJA 3 – Cierpliwość i priorytety.
Tak jak pisałam w 1 lekcji, że jestem człowiekiem AKCJA. Prowadzenie własnego biznesu wymaga jednak sporej dawki cierpliwości i wyznaczania priorytetów, a co za tym idzie czasem również rezygnowania z jednych zadań na rzecz innych. No to tego. Jeszcze w pełni tego nie opanowałam, ale przynajmniej się staram.
Jako osoba, której talenty są głównie związane z osiąganiem, cierpliwe czekanie na „lepszy moment” nie jest moją mocną stroną. Żeby nieco wam to zobrazować. Wpadam na pomysł. Moja głowa już przygotowała plan działania (albo 3). Jeżeli ktoś chce mi dać wyzwanie i rzuca możliwymi niepowodzeniami mojego „genialnego”, nowego projektu, ja od razu odbijam piłeczkę często na poczekaniu wymyślając argumenty, które go obronią. Nic tylko działać prawda? No ale! Doba ma nadal tylko 24 godziny (próbowałam coś z tym zrobić, ale akurat tutaj poległam), a ja mam życie osobiste oprócz pracy. Żeby zobrazować to jeszcze bardziej – ja na nowe pomysły wpadam często. W szczególności, gdy powinnam zająć się czymś zupełnie innym, albo gdy i tak mam już przeładowany kalendarz. Co za tym idzie wdrażanie każdego z nich zrobiłoby ze mnie zombie. Są jednak ludzie, którzy dbają o moje zdrowie psychiczne.
Kilkukrotnie podczas tego roku złapałam się na tym, że nie wiedziałam, w co ręce włożyć bo 10 projektów czekało na ruszenie, lub dokończenie. Dzióbiąc po kawałku wszystkiego nie byłam w stanie niczego dokończyć, frustracja rosła, ja nie szłam do przodu, a kupa rzeczy do zrobienia nieubłagania powiększała się zamiast maleć. Poczekać z realizacją czegoś na później? Gdzie tam! Przecież wszystko jest taaaaaakie fajne, ważne i dobrze gdyby zadziało się już. Teraz. Tak teraz, teraz.
Żeby było jasne. Priorytety i praca na dużej ilości zadań nie są dla mnie nowością. Przez ostatnie 5 lat pracuję na bardzo wysokich obrotach z ogromną listą zadań. Zawsze jednak były obok osoby, które były świetne w tym, w czym ja nie byłam. W flairup jednak pełnoetatowym pracownikiem jestem ja. Sama. Z ograniczonymi środkami, czasem i możliwościami przerobowymi. Często, żeby wykonać jakieś zadanie najpierw muszę się czegoś po prostu nauczyć. To wydłuża proces i sprawia, że tak trudno wyznaczyć dobrze priorytety i być cierpliwym, widząc że nic nie chce poruszać się na przód. Podchodziłam do tematu kilkukrotnie. Wyznaczając priorytety na miesiąc swojej pracy okazywało się jednak, że wchodziłam w coś co wymagało znacznie więcej pracy niż sądziłam na samym początku. Tym sposobem większe projekty takie jak raport musiały czekać w kolejce, bo jeszcze coś wymagało dokończenia, przerobienia. Ale wiecie co? Zazwyczaj wszystkie te projekty, które trochę poczekały wychodziły na tym znacznie lepiej, niż gdybym zrobiła je od razu zaniedbując całą resztę. Czasem niektóre pomysły muszą dojrzeć w nas, albo my do pomysłu.
Czasem musimy poukładać sobie coś w głowie, jakieś klocki muszą wskoczyć na swoje miejsce i kliknąć. Czasem pomysł musi wrócić do nas kilkukrotnie jak bumerang, za każdym razem lepszy, udoskonalony, mocniejszy. Co ważne, to przede wszystkim przed samym sobą musimy przyznać, że to jest ok. Niektóre rzeczy wymagają czasu, a my cierpliwie idziemy do przodu, budując mocne podstawy i opierając się o wyznaczone priorytety.
Teraz jest już lepiej. Szalone pomysły „last minute” biorę na wstrzymanie przynajmniej na 1 dzień, zderzam z resztą planów i układam je w czasie, biorąc pod uwagę możliwe opóźnienia.
LEKCJA 4 – Ludzie, którzy Cię otaczają są niezwykle ważni.
Pracuję w większości zupełnie samodzielnie. Owszem moja praca wymaga pracy z ludźmi, wiec na codzień rozmawiam ze swoimi klientami, ale to nie to samo, co pełna współpraca z innymi ludźmi na polu zawodowym. Czasami brakuje po prostu osoby, do której można otworzyć buzię, omówić pomysł, pomarudzić, ucieszyć się, w szczególności gdy pracujesz z domu. Po pierwszych miesiącach śmiałam się, że zaczynam rozumieć, co na prawdę oznacza „jednoosobowa działalność gospodarcza”. Pracujesz SAM.
Prowadząc własną działalność musimy pamiętać o tym, żeby otaczać się osobami, które będą wspierać nas w działaniach. I tu nie chodzi o to, żeby robili coś za nas. Nie chodzi o to, żeby mówili, jak fajnie dajemy sobie radę. Chodzi o to, żeby byli obok. Pomagali wstać, gdy znowu upadniemy na tyłek. Wysłuchali, gdy mamy gorszy dzień. Ochrzanili, kiedy bierzemy na siebie za dużo, albo zbaczamy z kursu.
Są też momenty, gdy samodzielnie nie jesteśmy w stanie czegoś zrobić i potrzebujemy dodatkowych rąk do pracy, lub po prostu warto połączyć siły i zrobić coś wspólnie. Trzeba przede wszystkim zdać sobie sprawę z tego, żeby poprosić o pomoc.
Bo wiecie. Flairup to nie tylko ja. To również całe grono osób, które sprawdzają moje treści, poprawiają literówki i błędy stylistyczne, wysłuchują, konsultują, oceniają moje pomysły, dają wskazówki, mówią co poprawić. Mam to niezwykłe szczęście, że moje najbliższe otoczenie w pełni wspiera mnie i moje działania. Dziękuję wam za to.
Podsumowanie 1 roku flairup.
A teraz trochę konkretu – co dokładnie zadziało się przez ostatni rok:
- Podczas tego roku flairup dotarł poprzez prelekcje, szkolenia i usługi do prawie 200 osób! Jako osoba, której wiecznie mało powiem szczerze, że zbierałam szczękę z ziemi, kiedy zrobiłam te podsumowanie.
- Przeprowadziłam badanie Millenialsi na Rynku Pracy 2016, w którym wzięło udział 800 młodych osób. Na podstawie badania stworzyłam raport, który do dzisiejszego dnia pobrało już ponad 160 osób.
- Stworzyłam darmowy poradnik, o tym jak rozpocząć poszukiwanie pracy.
- Stworzyłam stronę internetową flairup wraz z blogiem i zmieniłam ją 4 razy.
- Napisałam 10 artykułów na bloga flairup. Tak wiem, to nie dużo i obiecuję się poprawić!
- Współpracowałam z takimi organizacjami studenckimi jak AIESEC i Forum młodych RIG prowadząc szkolenia, mentoring oraz sprawdzając CV podczas Dni Kariery w Katowicach.
- Przeprowadziłam prelekcje odnośnie trudności młodych osób na rynku pracy dla managerów dużej międzynarodowej korporacji z branży FMCG.
- Napisałam artykuł do Magazynu Rekruter o Sposobie na Millenialsa, na podstawie swojego raportu.
- Zrekrutowałam 2 #superbohaterów, z którymi już 22 listopada organizujemy Pierwszy Career Meetup.
- Przeprowadziłam moje pierwsze w pełni komercyjne warsztaty JOB HUNTING.
- W zeszłym tygodniu wypuściłam najnowszą odsłonę oferty flairup!
- Razem z Emilią z Careerup stworzyłyśmy grupę Rozmowy o karierze, w której na chwilę obecną jest już 214 członków. Jest to grupa przeznaczona dla osób, które świadomie chcą kreować swoją karierę zawodowej. Wspólnie wymieniamy się tam doświadczeniami i dzielimy wiedzą. Dzisiaj rozmawiałyśmy sobie o tym, co ma zadziać się w listopadzie i mamy kilka fajnych pomysłów, więc jeżeli jeszcze tam was nie ma, to jest to najwyższy czas.
W międzyczasie przynajmniej 6 razy chciałam wrócić na etat. Przeprowadziłam się z Krakowa do Katowic, po drodze robiąc remont i planując ślub. Mniej więcej 3 razy zmieniłam, lub dostosowałam nieco kierunek w którym ma zmierzać firma. Na zmianę skakałam z radości, albo upadałam na cztery litery. Doceniałam siebie i swoje osiągnięcia, lub stwierdziłam, że nic kompletnie nie idzie do przodu. I jestem teraz. Minął rok. Wiele już za mną, jeszcze więcej przede mną.
- W najbliższym czasie odbędzie się pierwszy i najpewniej nie ostatni Career Meetup. Już w przyszłym tygodniu rusza sprzedaż biletów i szczegółowe informację o wydarzeniu.
- Wkrótce wypuszczam również darmowy kurs online, który czeka grzecznie na publikację.
- W zanadrzu mam bardzo fajne programy oraz produkty, które ze względu na zmieniające się nieco priorytety muszą jeszcze chwilę pozostać owiane tajemnicą
- W listopadzie dopinam plany na rok 2018, więc będzie już bardziej szczegółowo.
No to co? Idziemy dalej!